Szła obok niego patrząc smutnymi oczami przed siebie. Nie
odzywali się do siebie ani jednym słowem, ale zastanawiała się co krąży mu po
głowie. Z pewnością nie były to myśli związane z jej osobą. Spojrzała w dół,
gdzie w niewielkiej odległości od siebie znajdowały się ich ręce. Tak blisko, a
jednocześnie tak daleko. Tak bardzo chciała, aby ujął jej dłoń, żeby mogła czuć
jego bliskość, jednak wydawało się, że im bardziej tego pragnęła tym mniej
realne się to wydawało. Uniosła swój smutny wzrok na jego twarz. Dalej szedł,
nie zwracając uwagi na jej nieme prośby dotyczące bliskości. Czy nie zdawał
sobie sprawy z tego, czego ona w tej chwili pragnie, czy po prostu sam nie miał
na to ochoty? Pierwsze nie wydawało się znów takie irracjonalne, w końcu był
jednym z przedstawicieli męskiej rasy, a oni jak wiadomo nie za bardzo
domyślają się o co w danym momencie chodzi płci pięknej. Drugie zaś sprawiało
tak wielki ból, iż chciała aby ta myśl jak najszybciej opuściła zakamarki jej
umysłu. Niestety, wydawała się ona bardziej prawdopodobna od pierwszej. Ponownie
popatrzyła przed siebie. „Nie będę nic mówić!” karciła się w duchu.
- Weźmiesz mnie za rękę?- Nawet nie wiedziała, w którym
momencie słowa te wypłynęły z jej ust. Odwrócił wzrok w jej stronę i zamrugał.
Czuła, że będzie musiał się przemóc aby spełnić jej prośbę, mimo to chwycił jej
rękę tak bardzo spragnioną bliskości tej drugiej. Lekko się uśmiechnęła, mimo
iż poczuła jak miliony sztyletów przebijają jej serce. „On tego nie chce!”
szeptała jej podświadomości, gdy już razem, trzymając się, szli dalej. Chciała
ją jakoś zagłuszyć.
-Kocham Cię.- powiedziała, on jednak nic nie odpowiedział.
Następna fala sztyletów. Postanowiła przestać próbować, ale czuła, że wielka
złość wzbiera w niej powoli. Tak bardzo go kochała, a jednocześnie tak wielki
ból jej to sprawiało. Nie umiała się z nim pogodzić, nie chciała aby przez całe
życie wypowiadając najwspanialsze słowa na świecie czuła wbijające się
sztylety. Najgorsza jednak była świadomość, że nie raz było cudownie,
wspaniale, ale to ona była przyczyną niszczenia romantycznej atmosfery. ONA.
Ta, która najbardziej łaknęła miłości oraz czułości. Kiedy doszli do samochodu
i usiedli każdy na swoim miejscu, złość osiągnęła u niej punkt kulminacyjny.
-Czemu taki jesteś?- Złość przejęła kontrolę nad ustami.
-Jaki?- Zapytał zdziwiony, z miną, która zawsze w takich
sytuacjach rysuje się na jego twarzy.
-Zimny. Bez uczuciowy.
-Nie wiem o co ci chodzi.- Odpowiedział beznamiętnie. Wtedy
Złość opanowuje całe ciało i duszę i zaczyna wojnę.
-Nie chcesz złapać mnie za rękę, muszę o to poprosić. Nie
chcesz mi powiedzieć sam z siebie kocham cię, tylko ja cierpię przez to
wszystko. Dlaczego??- Wzdychnął ciężko jakby chciał powiedzieć „Znowu to samo”
i pokręcił głową.
-Taki jestem. Nie zmienię się. Czasami po prostu nie mam
ochoty.
-Tylko, że ty nigdy nie masz ochoty!
-Bo, właśnie taka jesteś!- Krzyki, wypominanie i cały dzień
jest zepsuty. Kilkanaście krzyków, wypomnień i łez później, sytuacja wraca
prawie do normalności, aż znowu coś jej nie zezłości. Albo jego. Jedno kocha ,
drugie też. Jedno chce okazywać, drugie mniej. Osobno źle, a razem? Często
przeżywają ból bliskości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz